Alison jak zawsze wstała rano. Pościeliła łóżko i ubrała się. Zeszła na dół,zjadła śniadanie,wzięła plecak i wyszła do szkoły. W szkole czekała już na Alison jej przyjaciółka Rocky.
-Hej Ali-powiedziała z uśmiechem Rocky i uściskała przyjaciółkę.
-Hej Rocky.
-Co ty na to by iść na zakupy po szkole?
-Nie mogę-powiedziała Ali-dziś muszę pracować.
-Szkoda. A jutro?
-Tak.
-Oki doki mała.
Alison uśmiechnęła się do Rocky. Zadzwonił dzwonek,i dziewczyny poszły na lekcję. Dzień się strasznie dłużył. Była wreszcie ostatnia lekcja. Ali siedziała i patrzyła w okno. W ogóle nie słuchała nauczycielki. Wreszcie zadzwonił dzwonek. Dziewczyny szybko wyszły z klasy i skierowały się do wyjścia.
-Ali wiesz co przeczytałam?
-Co?
-R5 daje koncert w tą sobotę. Pójdziemy? Proszę wiesz,że ich uwielbiam.
-Ja też Rocky. Ale nie wiem czy uda mi się zdobyć kasę.
-Wyłożę za ciebie.
-No ok.
Dziewczyny się pożegnały. Alison weszła do kawiarni "Strawberry Caffe",założyła swój czerwony fartuch i zaczęła pracę. Nastała wreszcie 22:00 i Ali mogła iść do domu. Wychodząc z kawiarni zadzwoniła jej komórka z piosenką "Crazy 4 U"
-Ali mam złą wiadomość-zapiszczała Rocky do słuchawki.
-Co się stało?-spytała Alison.
-Bilety wyprzedane. A tak chciałam zobaczyć R5.
-Nie martw się. Na pewno jeszcze kiedyś ich spotkamy.
Alison włożyła telefon do torebki. Szła w stronę domu. W tym samym czasie Ross wyszedł ze studia,gdzie kręcił swój serial. Dziś wyjątkowo producent przytrzymał ich długo. Chciał być szybciej w domu,więc postanowił iść przez park. Ten sam co szła Alison. Dziewczyna nie lubiła chodzić tym parkiem sama. Nagle usłyszała,że ktoś za nią idzie. Nie zauważyła kamyka na drodze. Przewróciła się. Ross podszedł do niej.
-Potrzebujesz pomocy?-spytał Ross-stało ci się coś?
-Nie-powiedziała Alison.
Ross pomógł wstać Alison.
-Nie powinnaś sama tędy chodzić.
-Wiem,ale to jedyna droga do mojego domu-powiedziała Ali.
Było ciemno więc Alison nie wiedziała z kim rozmawia.
-Może odprowadzę cię do domu?
-Nie znam cię-powiedziała dziewczyna z uśmiechem.
-No tak. Zapomniałem. Jestem Ross Lynch.
-Serio?-spytała Alison ze zdziwieniem.
-Serio-odpowiedział Ross z uśmiechem.
-Sorki. Ja jestem Alison DiLaurentis.
-Skoro już mnie znasz to mogę cię odprowadzić?
-Ok.
Idą w stronę domu Alison.
-Nie mogę uwierzyć,że rozmawiam z tobą. Co tak właściwie robiłeś w parku?
-Postanowiłem iść do domu na skróty.
-Mieszkasz nie daleko?
-No.
-Nie wiedziałam.
-A skąd wracałaś o tej godzinie?
-Z pracy. A ty ?
- Producent kazał nam dziś wyjątkowo dłużej zostać.
Podeszli wreszcie pod do Alison.
-Spotkamy się jeszcze kiedyś?-spytał Ross-fajnie się z tobą gadało.
-Dzięki. I wzajemnie.
-Może wpadniesz na koncert w sobotę?
-Bardzo bym chciała,ale bilety wyprzedane.
-To twój szczęśliwy dzień.
Ross wyciągnął dwa bilety w kieszeni. Podał jeden Alison.
-Proszę.
-Dzięki. A masz jeszcze jeden? Dla przyjaciółki.
Ross podał dziewczynie jeszcze jeden bilet.
-Zaraz-powiedziała Ali-czy to są też wejściówki za kulisy?
-No pewnie. Czyli widzimy się w sobotę.
-Jasne
Dziewczyna uśmiechnęła się do chłopaka. Ross podszedł bliżej i przytulił Alison. Dziewczyna weszła do domu. Biegła na górę by powiedzieć Rocky co jej się stało. Gdy w połowie schodów złapała ją mama.
-Gdzie tak długo byłaś?-spytała Ashley
-Spotkałam kogoś w parku. I się zagadałam.
-Kogo?
-Rossa Lyncha.
-Taa akurat. Idź już lepiej na górę.
-Ale mamo ja mówię prawdę-powiedziała Ali z uśmiechem i skierowała się do swojego pokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz